Nazywam się Claire Danvers. Mam szesnaście lat, chociaż rok wcześniej kończę szkołę.
Mieszkam z rodzicami w Dallas, ale na wakacje zamierzam znaleźć dobrą uczelnie i wyjechać na studia. Tak, dobrze myślisz. Nauka jest dla mnie bardzo ważna.
Wiem,że ryzykuje wyjeżdżając tak szybko z miasta. Pewnie będę tego żałować.
Ale raz się żyje, prawda?
Ta...nie jestem typowym kujonem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ale tato! To nie fair! -krzyknęłam zawiedziona, gwałtownie gestykulując rękami.
-Nie zmienię zdania, Claire. -odparł, czytając gazetę, jak gdyby nigdy nic.
-Mamo! -spojrzałam błagalnie na rodzicielkę, oczekując jakiegokolwiek wsparcia.
-Zgadzam się z ojcem. Tak będzie najlepiej córeczko. -powiedziała spokojnie, łapiąc mnie za ramię.
-Nie o tym marzyłam! Chciałam iść na MIT i się tam rozwijać! Nie jestem już dzieckiem!
-Claire, masz dopiero szesnaście lat! Nie pozwolimy Ci mieszkać samej tak daleko od nas! Ja już postanowiłem i nie dyskutuj. Od września będziesz chodzić na Texas Uniwersytet w Morganville.
-Jesteście niemożliwi! Nie odzywajcie się do mnie, nie chcę was widzieć! -powiedziałam wściekła i pobiegłam na górę, do swojego pokoju.
Od zawsze marzyłam o MIT. A teraz co? Wyląduje w jakiejś dziurze, godzinę stąd, na durnym Texas Uniwersytet. Co ja im zrobiłam? Ja tylko chciałam trafić na dobrą uczelnię i dobrze się uczyć. Czuje,że to będzie ciężki rok...